Home » ABOUT » TEXTS » Bogdan Konopka – Anita Andrzejewska – éloge de la vie

Bogdan Konopka

Anita Andrzejewska – éloge de la vie

The power of images created by Anita Andrzejewska lies as much in the richness of their matter (a wealth of half-tones and lights), as in the subtle approach to the temporal and historical nature of the visible. Lack of entanglement with any history-arranging context frees her photographs from words that could describe the reality of any given “then” and “now.” Anita lifts the yoke of document off her works, assigning pieces of specific reality to her emotions, impressions or the fascination with the beauty hidden in tiny pieces of ordinary human lives. While the world around seems to breathe horror and aggression, Anita persistently and patiently writes* her éloge de la vie**, with surprising innocence and faith in the non-apocalyptic side of human nature.

The struggle of black and white in her images is more of a testimony to their harmonious consonance with both the Tao philosophy and the biblical notion of coexistence of good and evil than of a nostalgic gesture of resistance against the universally dominant colors. It would be very hard to find even a sliver of ideological mission in these photographs. They are equally far removed from the journalistic denunciation and from prophecies: they do not incite or encourage, nor do they promise anything, because they do not depict momentous events or useful facts. Having received from their author the beauty and power of mystery, locked in apocryphal silence they radiate the beauty of images and visions of humanity, not always consistent with the canon. To present the world in such a manner nowadays, one needs exceptional courage, perseverance, tenderness, empathy, angelic patience and boundless faith in fellow humans, talent – and a little bit of what is called the gift.

Going against the current fashions and trends, Anita Andrzejewska incessantly carves her own way of the world***, wanders over forgotten or unknown paths which lead seemingly to nowhere. Far away, on the outskirts of the civilization of progress, in the folds of everyday and in the wrinkles of time she searches for sources and roots, for a mere shadow of paradise trees. Interestingly, she surprisingly succeeds with capturing the mood of the sacred, both in the gestures of human hands and in their simple works: everyday objects. Even livestock and plants seem to be proud and grateful to their silent Maker.
Anita’s images have the exceptional power of leaving an imprint on our memory, in those areas which our ego does not yet fully comprehend. They do not succumb easily to definitions, names or orders; they have the ability to permeate everything and live everywhere. And as they do not belong to a language, speech or name, they are the essence of creative transparency.

This is just one of the keys with which one can read Anita’s works. One can completely lose oneself among these beautiful, perfectly copied prints, right from the very first sight. Moreover, their boundless silence offers enough space for every look that is ready to create its own world.

* similarly as Orthodox icons are written (and not painted)
** (French) praise of life
*** Nicolas Bouvier “The Way of the World” (“L’Usage du Monde”), Eland Publishing Ltd. 2007

Paris 09/December 29, 2013

 

PL

Bogdan Konopka

Anita Andrzejewska – éloge de la vie

Siła obrazów Anity Andrzejewskiej zawiera się tyleż w bogactwie materii (feerii półcieni i świateł) co w pewnej subtelnej postawie wobec czasowości i historyczności widzialnego. Systematyczny brak uwikłań w porządkujące historię konteksty sprawia, że jej zdjęcia uwalniają się od słów opisujących rzeczywistość jakiegokolwiek tam i wtedy. Anita wyzwala swoje fotografie od jarzma dokumentalności przyporządkowując fragmenty konkretnej przecież rzeczywistości swoim emocjom, odczuciom czy też zauroczeniom pięknem drzemiącym w okruchach zwykłości ludzkiego życia. Podczas kiedy dookolność zda się ziać grozą i agresją Anita wytrwale i cierpliwie pisze* swój éloge de la vie** z zaskakującą niewinnością i wiarą w nie apokaliptyczną stronę natury człowieka.

Zmagania czerni z bielą w jej obrazach są świadectwem harmonijnego ich współbrzmienia tak z filozofią Tao jak i Biblijnym przekazem koegzystencji dobra i zła; bardziej niż nostalgicznym gestem sprzeciwu wobec powszechnie panującego koloru. Trudno byłoby w ogóle w tych fotografiach dopatrzeć się choćby okruchów ideowego posłannictwa. Obce są im zarówno dziennikarskie donosicielstwo jak i mesjanistyczne proroctwa: do niczego nie namawiają i niczego nie obiecują ponieważ nie opisują doniosłych zdarzeń ni użytecznych faktów. Obdarzone przez autorkę urodą i mocą tajemnicy, emanują w apokryficznej cichości pięknem niekoniecznie kanonicznych wyobrażeń i wizji człowieczeństwa. Aby dziś w taki sposób przedstawiać świat potrzeba wyjątkowej odwagi, wytrwałości, czułości, empatii, anielskiej cierpliwości i bezgranicznej wiary w bliźniego, talentu i jeszcze odrobinę tego co nazywa sie darem.

Na przekór modom, pod prąd trendom Anita Andrzejewska nie ustaje w oswajaniu świata***, przemierzaniu zapomnianych albo nieznanych, wiodących pozornie donikąd ścieżek. Gdzieś tam daleko na obrzeżach cywilizacji postępu, w fałdach codzienności i zmarszczkach czasu poszukuje źródeł i korzeni; choćby tylko cienia rajskich drzew. I co ciekawe, udaje jej się zadziwiająco często utrwalić aurę Sacrum tak w gestach rąk ludzkich jak i tychże rąk prostych dziełach: przedmiotach codziennego użytku. Nawet żywy inwentarz i roślinność zdają się być dumne i wdzięczne swemu milczącemu Stwórcy.

Dzieła Anity posiadają niezwykłą moc zapadania w pamięć i to w obszary niecałkiem przez naszą jaźń ogarniane. Nie poddając się żadnym definicjom, nazwom czy porządkom; mają zdolność przenikać przez wszystko i pomieszkiwać wszędzie. A ponieważ nie przynależą do języka, mowy ni imienia, nie ograniczają ich żadne brzegi, są kwintesencją twórczej przezroczystości.

To tylko jeden z możliwych kluczy do czytania obrazów Anity. Wśród tych przepięknych, perfekcyjnie skopiowanych odbitek można się zatracić już przy ich pierwszym oglądzie. Ponadto w ich bezbrzeżnej ciszy jest wystarczająco miejsca dla każdego spojrzenia gotowego na stworzenie własnego świata.

* podobnie jak pisze się (a nie maluje) Ikony
** (z francuskiego) pochwała życia
*** Nicolas Bouvier “Oswajanie Świata”, wyd. Noir sur Blanc 1999

Paris 09/29.XII.2013

 

TEXTS